Wiesz, jak to jest, gdy rano przed wyjściem z domu przypadkiem rozlewasz kawę i zamiast spokojnie dopijać to, co zostało w kubku, musisz biec po ścierkę i jeszcze szybko ogarnąć podłogę? Ja też tak miałam i właśnie w takich momentach marzyłam o urządzeniu, które automatycznie zajmie się tym całym bałaganem, zanim zdążę się zdenerwować. MOVA P10 Ultra od razu przykuła moją uwagę, bo nie jest jedynie odkurzaczem zbierającym suche okruszki z podłogi.
Mówimy tu o zaawansowanym robocie, który sam się czyści, myje mopa gorącą wodą, a do tego spokojnie zostaje bez nadzoru nawet przez kilkadziesiąt dni. Brzmi obiecująco, prawda? Pomyślałam, że warto przyjrzeć mu się bliżej i sprawdzić, jak to wszystko działa w praktyce, szczególnie w domu, w którym jest sporo zakamarków i jeden wyjątkowo futrzany pupil.
Co kryje się w stacji 6 w 1
Największą obietnicą MOVA P10 Ultra jest to, że większość obowiązków przejmuje stacja czyszcząca. Mamy tu cały pakiet auto-konserwacji, czyli automatyczne opróżnianie pojemnika, mycie mopa wodą o temperaturze 60°C, suszenie gorącym powietrzem, uzupełnianie wody, dozowanie detergentu i nawet opcjonalne auto uzupełnianie i odprowadzanie wody. Jeśli, tak jak ja, nie przepadasz za ciągłym sprawdzaniem, czy zbiornik jest pełny i czy mopy nie nadają się już do prania, to taka stacja naprawdę ułatwia życie.
Duża zaleta tkwi w tym, że urządzenie zbiera zarówno suche, jak i mokre zabrudzenia, po czym transportuje je do specjalnego worka w stacji (3,2 litra pojemności). Dzięki temu wystarczy nawet 75 dni pracy bez opróżniania. Pomyśl, przez ponad dwa miesiące nie musisz myśleć o wyjmowaniu worka z robota czy o jego czyszczeniu – niesamowite uczucie komfortu, zwłaszcza jeśli prowadzisz intensywny tryb życia albo mieszkasz z kilkoma domownikami.
Moc ssania i sprytny tryb mopowania
Większość robotów sprzątających radzi sobie nieźle z kurzem, ale już na przykład z sierścią zwierzaka bywa różnie. MOVA P10 Ultra ma moc ssania aż 8 300 Pa (technologia Vormax™), co pozwala mu bez problemu wciągnąć nie tylko drobny pył, ale też kocie i psie futro, płatki owsiane, a nawet rozsypaną karmę zwierzęcą. W codziennej praktyce widać to zwłaszcza na dywanach, które często stanowią prawdziwe wyzwanie. Fajnie, że można ustawić jeden z pięciu poziomów ssania, więc jeśli nie potrzebuję dużej mocy w danym momencie, wybieram niższy tryb i jest ciszej.
Jak jednak wygląda kwestia mopowania? MOVA P10 Ultra potrafi myć podłogi wodą z 32-poziomową regulacją wilgotności. Możesz więc dostosować intensywność nawilżenia do rodzaju podłogi lub do stopnia zabrudzenia. Dodatkowo działa tu system MopExtend, który pozwala mopom sięgać aż 4 cm pod meble, więc nie mam już tych nieestetycznych kurzołapek tuż przy krawędziach szafek. System Mop Rewashing & Floor Recleaning Strategy dodatkowo sprawia, że robot potrafi wykryć szczególnie zabrudzone fragmenty podłogi i wrócić do nich, by porządnie doczyścić plamę.
Ochrona dywanów i szczotka Anti-Tangle
Największe obawy przy mopowaniu w robotach sprzątających miałam zawsze o dywany – nikt nie chce chyba mokrych plam na miękkiej wykładzinie. MOVA rozwiązuje ten problem, bo robot unosi mop na wysokość 10,5 mm, gdy wjeżdża na dywan. W praktyce oznacza to, że nawet jeśli w połowie sprzątania zaczniesz oglądać serial i nie zwracasz uwagi na robota, on sam zadba o to, by dywan pozostał suchy.
Jeśli chodzi o wciąganie sierści, jest tu jeszcze jedna ciekawa opcja: opcjonalna szczotka Anti-Tangle TriCut. Jej zadaniem jest minimalizowanie plątania się włosów i sierści wokół wałka. Mam w domu psa, którego futro jest dosłownie wszędzie. Po krótkich testach zauważyłam, że owszem, od czasu do czasu trzeba ręcznie usunąć te dłuższe włosy, ale i tak jest to o niebo łatwiejsze niż w klasycznych szczotkach, które przypominały kudłatą szczotę po jednym przejeździe.
Stacja dokująca z myciem mopa w 60°C
Mopa łatwo doczyścić, jeśli mamy w domu dużo zabrudzeń płynnych – na przykład rozlany sok czy krople z mokrych psich łap. MOVA P10 Ultra automatycznie myje mopa w gorącej wodzie, a później suszy go ciepłym powietrzem. Gdzieś z tyłu głowy zawsze miałam obawę, czy takie mokre pady nie zaczną po kilku dniach zwyczajnie śmierdzieć. Tu jednak nie ma tego problemu, bo robot sam zajmuje się higieną i suszeniem mopa, zanim jeszcze zdąży zrobić się nieświeży zapach.
Warto też wspomnieć o dwóch osobnych zbiornikach: jednym na czystą wodę o pojemności 4,5 litra, a drugim na brudną (4 litry). Dzięki temu nie martwisz się, że woda używana do mopowania będzie ciągle tym samym płynem, który już raz zebrał brud z podłogi. Wszystko dzieje się bez Twojego udziału – wystarczy co pewien czas uzupełnić zbiornik z czystą wodą i opróżnić ten z brudną, chyba że dokupisz zestaw do automatycznego podłączenia do instalacji wodnej, wtedy stacja sama też zajmuje się tym zadaniem.
Nawigacja 3D i precyzyjne omijanie przeszkód
Zawsze doceniałam roboty, które potrafią w miarę płynnie ominąć nogi od stołu czy krzesła. MOVA P10 Ultra łączy laser LDS z technologią światła strukturalnego 3D, dzięki czemu skanuje otoczenie i omija przeszkody do wysokości 20 mm. Dla mnie to oznacza mniej niespodziewanych kolizji z meblami, a także mniejsze ryzyko wciągnięcia jakiegoś drobnego przedmiotu.
Mapy tworzone przez robota są zaskakująco dokładne. Po jednym czy dwóch przejazdach robot wie już dokładnie, gdzie są pokoje i w jaki sposób je dzielić. Jeśli musisz podzielić mieszkanie na konkretne strefy – na przykład salon, kuchnię czy sypialnię – możesz to zrobić w aplikacji, żeby zaplanować sprzątanie tylko w tych pomieszczeniach, które aktualnie wymagają uwagi. Robot potrafi też rozpoznać, kiedy kończy się bateria, i wraca do stacji w celu doładowania, po czym kontynuuje sprzątanie, by niczego nie przegapić.
Bateria, aplikacja i asystenci głosowi
Bateria o pojemności 5200 mAh zapewnia robotowi długi czas pracy. W moim przypadku MOVA P10 Ultra spokojnie dawała radę posprzątać około 100-metrowe mieszkanie przy maksymalnej mocy ssania i mopowaniu, a w mniej wymagających scenariuszach zostawał jeszcze zapas baterii. Gdy poziom naładowania spadnie za nisko, robot robi przerwę na ładowanie, a potem wyrusza z powrotem, żeby dokończyć misję.
Sterowanie MOVA P10 Ultra odbywa się poprzez aplikację mobilną, która na pierwszy rzut oka wygląda dość prosto, a jednocześnie pozwala ustawić szczegółowe harmonogramy, strefy zakazane (np. miejsca z kablami czy miski zwierząt) i poziomy mopowania dla różnych pokoi. Dla fanów komend głosowych mamy też kompatybilność z asystentami – od Google po Alexę. Jeśli więc chcesz poczuć się jak w futurystycznym filmie, możesz powiedzieć „OK Google, uruchom sprzątanie w kuchni” i robot dosłownie słucha się Twojego głosu.
Kilka istotnych kwestii i cena
Oczywiście, nie ma rzeczy idealnych. Trzeba liczyć się z tym, że cała stacja dokująca 6 w 1 zajmuje trochę więcej miejsca niż zwykły robocik z malutką bazą do ładowania. Warto zaplanować w domu kawałek przestrzeni, gdzie ten sprzęt będzie mógł swobodnie stać. Robot do najcichszych nie należy, szczególnie jeśli ustawimy najwyższy poziom mocy ssania i intensywne suszenie mopa gorącym powietrzem, ale większość ludzi po prostu włącza sprzątanie, kiedy wychodzi z domu.
Jeśli chodzi o cenę, MOVA P10 Ultra ma sugerowaną wartość katalogową 3049 zł, co w porównaniu z konkurencją o podobnych parametrach i zintegrowaną stacją czyszczącą bywa nieraz okazją. Szczególnie, że tutaj faktycznie dostajemy dużo automatyzacji, łączenie zalet odkurzacza i mopa, a do tego mocne ssanie.
Czy warto kupić MOVA P10 Ultra?
Czasem, kiedy patrzę na MOVA P10 Ultra krążącą po salonie, mam wrażenie, że to mały, sprawnie działający pomocnik, który zwiedza każdy kąt mojego mieszkania, by potem wrócić do stacji z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku. To niewiarygodne, że jeszcze niedawno musiałam sama codziennie szorować podłogi po wizycie moich psich gości, a teraz jednym kliknięciem w aplikacji zlecam sprzątanie i mogę zająć się przyjemniejszymi sprawami. Wreszcie nie stresuję się rozsypaną karmą czy piaskiem przyniesionym z dworu na psich łapach. Oczywiście, zdarzają się sytuacje, w których muszę poprawić coś ręcznie, ale to już bardziej wyjątek niż reguła. Dzięki temu naprawdę czuję, że wracam do czystego domu, w którym nie czeka na mnie stos drobnych obowiązków. Taki spokój to coś, czego długo szukałam, i wygląda na to, że MOVA P10 Ultra całkiem nieźle rozumie moje potrzeby.